czwartek, 11 kwietnia 2013

Hello world, I'm your wild girl!

Ch-ch-ch-ch-ch-ch-ch-ch Cherry Bomb !!




Cherry Bomb i Joan Jett przed premierą filmu The Runaways (2010)


 

No, hm. Konserwują się nieźle. Dziś raczej zdjęciowo, niż opisowo. Joan Jett jest królową rock&roll'a i co tu więcej. Odsyłam do wikipedii, notek i wywiadów. 

slajdzik z planu The Runaways - Kristen Steward z nauczycielką roli


UUUH and do you wanna touch?



Joan jest BOSKA. Tekst banalny i tak dalej, ale mogę to oglądać w nieskończoność i nie wstyd mi, królowa jest tylko jedna! Rock&roll właściwie uratował jej życie, w licznych wywiadach wspomina o poważnym załamaniu nerwowym po rozpadzie zespołu The Runaways oraz o głębokim otrzeźwiającym wdechu po napisaniu piosenki "I love rock and roll"
Mogłabym oczywiście szprycować posta setką teledysków czy wywiadów, ale od czego są paluszki-po resztę zapraszam na YouTube.


! I love rock&roll !




Crimson & clover - rock'n'roll queen

over and over....

                                                                               
 

The Queen
 

YESSSSSSSSSS!

Kolejna perełka, kolejny szkic: JOAN JETT.
Poznałam ją zupełnie przez przypadek, oglądając film The Runaways
Widząc fascynację Davidem Bowie głównej bohaterki Cherry (Dakota Fanning), historia zainteresowała mnie momentalnie. Opowiada o tym, jak doszło do powstania tytułowego zespołu. W jaki sposób dziewczyny w ogóle dowiedziały się o swoim istnieniu, jak znany i dość charakterystyczny producent Kim Fowley utworzył grupę, która odniosła niespodziewany sukces, zmieniając oblicze rocka o 360 stopni, tworząc zespół w 100% femme! Do obejrzenia filmu gorąco zachęcam, jest momentami lekki, ale potrafi być też poważny. Osobiście mam do niego sentyment. Spodobał mi się sposób, w jaki Kristen Stewart (Joan Jett) oraz Dakota Fanning (Cherie Currie) wcieliły się w role. Lekkość ich odgrywania zawdzięczają radom autentycznych członkiń zespołu. Dziewczyny dość szybko zostały wchłonięte przez bezwzględny świat show biznesu, zaczęły zbaczać z drogi, także po licznych komplikacjach i zwyczajnych błędach młodości, na których (wręcz nieuniknione) popełnienie nie miały wcześniej czasu, zespół rozpadł się. Liderka poddała się terapii odwykowej, a Joan założyła nowy zespół. Jett zdecydowała się na pracę z mężczyznami, do czego wcześniej nie była chętna, chcąc tworzyć z The Runaways nowy rodzaj rocka, w którym kobiety-pistolety naprawdę potrafią krzyczeć i to równie głośno.

Na zakończenie ciekawostka.
Tekst piosenki "Crimson & clover" (Purpura i koniczyna) napisała Joan Jett z myślą o...samej Cherie Currie. Dziewczyny przez moment łączyło coś więcej, niż tylko przyjaźń i wspólne wygłupy.




Cherry & Joan





...i wyjaśnienie ciekawostki - tekst przeboju Crimson & clover.


Ah, now I don't hardly know her
But I think I could love her
Crimson and clover

Ah, when she comes walking over
Now I've been waitin' to show her
Crimson and clover over and over

Yeah, my, my such a sweet thing
I wanna do everything
What a beautiful feeling
Crimson and clover over and over

Crimson and clover over and over
Crimson and clover over and over
Crimson and clover over and over
Crimson and clover over and over








rock  on !!

wtorek, 9 kwietnia 2013

Raz jest, raz jej nie ma.

WENA.
 
To dziś może hip? Może hop? Różne gatunki muzyczne plątały się w moich szarych zwojach tuż pod czaszką. Jeżeli polski hip-hop. Paktofonika, Kaliber 44, Pokahontaz, tak. Klasyk, ale na to, aby być przy samych narodzinach psychodeli, byłam jak zwykle zbyt młoda. Kuzyn przemycał mi co nieco...HM, lubiłam się przy tym bujać, nic więcej. Z czasem zaczynałam jednak łapać sens tekstów i tak oto przygoda z rapem, która rozwijała się mniej więcej  równolegle względem innych (np. tych z poprzednich postów), zaczęła się. Później było baardzo różnie, musiałam rozeznać się w temacie. Także Pezet, O.S.T.R, Eldo, takietakie, następnie ewolucja w stronę dub&darkstep, później nawrót reggae, dub i fala zwrotna punk rocka, która trwać po wsze czasy chyba zamierza :)  + muzyka alternatywna (krótko i zwięźle: OFF festiwal, zbiory własne i własnego taty, wszystko co się nawinie i opiera się na  nietypowym wykorzystaniu instrumentów muzycznych.





POSSIBLE FAQ

Tytuł? - tekst K44 rzecz jasna.
Eeee, co to psychodela? (klik) 
Daab=Dub i inne... =Izrael 



viva la musica!

Organizacja Niderlandzkich Astronautów nie umarła!

...a żyje w sercach fanów i jak to muzyka ma w zwyczaju, zakopuje się gdzieś głęboko. Nawet, jeśli teksty po paru latach wydają się im zwyczajnie naiwne i słabe. Nawet, jeśli muzyka śni się komuś jako podkład do nocnych marzeń sennych. Towarzyszyła w chwilach samotnych, dzielonych z kimś na tyle ważnym, z kim śpiewali te durne teksty. Słowa piosenek opisywały konkretną sytuację, w której zostanie postawiony praktycznie każdy człowiek. Logiczne teksty o miłości, zdradzie, zaufaniu, BLAH. Ale i tak mam sentyment, co więcej, pozostaje mi bronić własnych gimnazjalnych ideałów, do których z głębokim westchnieniem wracam do dziś.


W tytule posta oczywiście jest żart (HAHA) i można go TU śmiało kliknąć, zobaczyć o co mi chodzi. W linku smaczek, mianowicie pierwszy występ Agi w telewizji. Jej niepewność jest na tyle intrygująca, że aż no po prostu zachciało (mi) się poznawać ją bliżej. Tak też się stało. Kolejna pozycja w dyskografii O.N.A zaraz po Bzzzzz to T.R.I.P. (1998). Po nim- Pieprz (1999) i Mrok (2001). Zwieńczeniem kariery zespołu jest kompilacja najlepszych utworów pt. To naprawdę już koniec (2003). Oficjalny powód? Rozbieżność wizji artystycznych. Moim zdaniem nie ma nad czym lamentować - odeszli bowiem nie jako odgrzewane skapceniałe schaboszczaki, a świetny zespół który naprawdę zmienił oblicze polskiego rocka w kraju jak i poza nim (O.N.A koncertowało również za granicą, m.in. w Stanach Zjednoczonych). Po rozwiązaniu grupy Agnieszka postanowiła, łącząc siły ze Zbyszkiem Kraszewskim (perkusja), Wojciechem Hornym (klawisze), Krzysztofem Misiakiem (gitara) i Dariuszem Osińskim (gitara basowa), założyć zespół o nazwie Chylińska





....Podstawy podstaw wiedzy o O.N.A. - raczej koniec. Aga na szczęście nie zrezygnowała z brzmienia i wykorzystania charakteru swojego wokalu śpiewając w "Chylińskiej", a poszła z duchem czasu, jeśli chodzi o teledyski oraz charakteryzację swojej postaci. Zespół zakończył granie na wydaniu płyty pt. "Winna" i tyle ich widzieli. Potem głucha cisza, po której nastąpiła >disaster<, opisywać chyba nie będę. Szacunek oczywiście pozostaje. Hey Unplugged z Nosowską przesłuchane dziesiątki razy, a ciary wciąż takie same. Teksty z "Winnej" + O.N.A z "Bzzzzz" i "T.R.I.P" co najmniej! też.
Także. O N.I.E.J nigdy nie zapomnę.
To naprawdę już koniec.

Na zakończenie wywiad Norbiego z Agą w "Ciężko rannych pantoflach". Polecam skupić się na wypowiedziach Agi, Norbiego nie ma....




let H.E.R R.I.P 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Chciałabym powiedzieć coś do nauczycieli.

Tytuł mówi sam na siebie. Ci, którzy w roku 1996 oglądali transmisję z gali rozdania Fryderyków, wiedzą o co chodzi. "Fuck off, nienawidzę was!" - Chylińska kolejny raz popisała się śmiałością i szczerością, a ze strony rodziny i bliskich znajomych posypały się pozytywne komentarze. Reakcja potwierdziła, że w szkole rzeczywiście niektórzy robili młodej piosenkarce ewidentnie pod górkę. W wiekowym i nie istniejącym już talk-show "Ibisekcja" wspomina kilka chwil z tego okresu. (klik) 
Na rozgrzewkę pierwsza płyta, do której teksty wszystkich piosenek napisała Agnieszka Chylińska. Sam album zdobył podwójną platynę, a podczas rozdania Fryderyków '96 zwyciężył w kategorii Album Roku-rock. O.N.A zostało ogłoszone Zespołem Roku 1996. Bzzzzz nie otwiera jednak dyskografii O.N.A. Ich pierwszą płytą jest Modlishka sprzedana w 100 tys. egzemplarzy i okrzyknięta złotą płytą w roku wydania (1995).

Bzzzzz (1996)

  1. "Białe ściany" (muz. Skawiński, Tkaczyk, sł. Chylińska) - 4:05.
  2. "Kiedy powiem sobie dość" (muz. Skawiński, sł. Chylińska) - 4:58
  3. "Krzyczę-jestem" (muz. Skawiński, sł. Chylińska) - 4:02.
  4. "24 godziny po..." (muz. Skawiński, sł. Chylińska) - 5:06.
  5. "W mojej głowie" (muz. Skawiński, Tkaczyk, sł. Chylińska) - 3:29.
  6. "Jedziesz, jedziesz" (muz. Skawiński, sł. Chylińska) - 4:34.
  7. "Absta" (muz. Skawiński, Tkaczyk, Horny, Kraszewski, sł. Chylińska) - 4:57.
  8. "Telefon dzwoni" (muz. Skawiński, sł. Chylińska) - 4:35.
  9. "Nie chcę dawać tego co najlepsze" (muz. Skawiński, Tkaczyk, sł. Chylińska) - 4:0


enjoy teasty music meal !

czwartek, 21 marca 2013

Przez końskie klapki na oczach, czy kolorowe okulary Janis Joplin?

O GASH. Za mną przerwa długa, szeroka i wysoka. Rekolekcje, czas zadumy i rozmyślań - after all, wegetacji niestety. Jednakże wegetacji bardzo przyjemnej. Łacina nazywa rekolekcje "zbieraniem na nowo". Czy w moim przypadku tak się stało? Wydaje mi się, że niespecjalnie, podobnie jak w innych. Nawiązując...moje zainteresowanie obeszło szerokim łukiem wybór nowego papieża (really??!!...so...what now...?). Ahh, ale jednak o tym wspomniałam. Nie daję się zatem wplątać we własną sieć i nie rozwinę tematu a podsumuję tym, że NIGDY NIE KLĘKNĘ. Marysia, piątka!



A w dzisiejszym szkicowniku pojawi się pierwszy konkretny szkic, oto rodzi się istota bloga zawarta w jego nazwie. Woow. No, ale to za momencik.
Na początku nie tyle o zmartwieniach i smrodzie codziennym , co o smrodzie w ujęciu kreacyjnym. O smrodzie w modzie, czyli.....

......inspiracjach. Tych czasowych i stałych. Czy to nie one są powietrzem i wodą dla zmian, właściwego kształtowania się maluczecznieńczkiego człowieka? To klapki na oczy lub różowe okulary. Ograniczenie w konsekwencji ślepej fascynacji lub WEE-FAJNESUPER pozytywne podejście do życia, hipisowskie komuny, w których życie ocieka wolną miłością. Utopijna twierdza gotowa pochłonąć każdego. Najzabawniejsi byli hipisi grający w piłkę nożną - mianowicie, nie chcąc urazić przeciwnika przewagą bramek, strzelali samobóje. Ah, miłość i równowaga. Funkcjonowanie komun kończyło się konfliktami, bo oczywistym jest, że w stadzie po dłuższym czasie nie ma już miejsca na spanie w jednym łóżku i dzielenie się dosłownie wszystkim. Znajdzie się ktoś, kto pewnego dnia przegra ze swoim władczym usposobieniem i weźmie górę, czym doprowadzi do ruiny pacyfistyczną ideologię swoich braci i sióstr. Logiczna konsekwencja. Drugą są nałogi, niekończące się sesje patrzenia się w sufit usiany barwnymi malowidłami pod wpływem różnorakich  środków odurzających (kwas pod powiekę, pod języczek, generalnie tam, gdzie są śluzówki i substancja najszybciej - zaraz po zażyciu dożylnym - zacznie kolorować świat). Pragmatyzm odszedł do lamusa, a przecież pierwotnie zdawał się być jednym z filarów czystej idei, zaraz obok racjonalizmu. Tak czy inaczej, poświęcanie się konkretnej idei/osobie/idei w osobie całkowicie jeszcze nikomu chyba nie wyszło na dobre. Dystans to recepta. Uważam jednak, że w życiu najzwyczajniej trzeba popełniać błędy. Niee, nie drogie mamy (które i tak o istnieniu tego bloga pojęcia nie macie), nie sugeruję potrzeby kierowania się zasadą, że "wszystkiego trzeba w życiu spróbować", gdyż sama jej nie hołduję. Rzecz w tym, że doświadczenie jest dzieckiem błędu. Naprawionego błędu. Racja, nie zawsze jednak da się go po prostu naprawić - wówczas starajmy się go taśmowo nie powtarzać (...jakie to proste!)
Z mamusi wypychają nas skurcze. Ból, ból, ból. Towarzyszy narodzinom wszystkiego co wielkie, a wielkim jest człowiek. Nietzsche?

INSPIRACJE - po rozwlekłym wstępie zacznę od tak.
Zacznę po prostu, niekoniecznie od początku. Tak oto rozrywam perłowy naszyjnik osobistości.

PEREŁKA I: Agnieszka Chylińska 

Dziś wstęp, kontynuacja w najbliższych dniach ze względu na obszerny prolog i konieczność nauki  LOL
Zaznaczam! Nie będzie tu żadnych szczegółowych notek biograficznych, blah, blah. Od tego są książki biograficzne i wikipedia.
Zaznaczam 2.! Chylińska, ale DO MOMENTU ROZWIĄZANIA ZESPOŁU "CHYLIŃSKA", bowiem
bardzo mnie zawiodła, stając się popową niszczycielką dobrego smaku w muzyce. Posiadanie przez Nią dzieci nie jest dla mnie wystarczającym wytłumaczeniem, szanuję jednak decyzję o "chęci zmiany", choć nie jestem pewna, czy ją rozumiem - była dość radykalna :]

Aga żyje sobie już prawie 40 lat, jest szczęśliwą mamą - warto zauważyć, że siebie w roli matki widziała już dużo wcześniej. Naście lat temu w wywiadach często wspominała o dziecku, nie miała do bobasów jakiejkolwiek niezrozumiałej odrazy. Od gnębienia przez nauczycieli, niezrozumienia trygonometrii (no Aga, przecież to akurat jest całkiem proste xd) i pierwszego kumpla z klasy grającego na elektryku, do własnego zespołu "Second Face", następnie połączenia sił z Grześkiem Skawińskim i pozostałymi członkami zespołu "Skywalker" powstała................... O.N.A. BURZA. Grzmot. EREKCJA. Powstanie. NOWOŚĆ. CudoCudeńko. Nie wiem, czy mam prawo tak opisywać to zjawisko, wypłynąwszy na świat w 1995? Miałam 8 lat, kiedy zakończyli współpracę, ale powiedzmy, że MAM.

Z Agą popływam więcej w kolejnym poście. Postaram się zachować jako taką regularność. Proszę jednak o wyrozumiałość, życie zna różne przypadki.


zatem ostatnie westchnięcie....AHH. I was born too late, mum ;c 

      






i na prawo kolejny dowód.......                                          
Smutek. 

but rock on, people !

wtorek, 12 marca 2013

...Aż w końcu poszłam po rozum do krowy

   Kiedyś było lepiej? Doubt it! Wszystko niesie ze sobą swoje szambo konsekwencji. Szambiątko. Szambicę. Szambica smrodzi nasz żywot nieco później, kiedy na pytanie: "Ej,co tak śmierdzi?" odpowiadamy: "To ja. Nie zdążyłam się umyć bo musiałam się uczyć na sprawdzian". Przesaaaada, wiem. Problem żaden. Może spocone pachy niedługo będą w modzie? (:idontknowwhatimwriting:)
  Kiedyś. Plażą była piaskownica, babki z piasku, księżniczki, zabawa w dom? Hm, to nie ja. Dzieciństwo upłynęło mi na zbieraniu wlepek Star Wars i bieganiu za rozpędzonymi resorakami bo betonowych chodnikach. Dużo krwi (może nawet i więcej niż dziś?), dziury w ulubionej koszulce z Pokemonami (au! zdarte kolano to nic!) i frotki na nadgarstkach z ciekawym motywem (sport w przedszkolu wymaga otarcia potu z czoła).
   Kiedyś. Nie lubiłam szczawiowej z przerażającym SINYM JAJEM na środku, a legumina z syropem owocowym była dla mnie czymś zastanawiającym, mistycznym wręcz doświadczeniem było pochłanianie słodkiej galarety, która była budyniem i kaszką w jednym. Uaa.
   Kiedyś. Któregoś dnia nie zjadłam na śniadanie zupy mlecznej i postanowiłam być zupełnie innym człowiekiem. 
A co do krów, do których poszłam (tytuł posta) 
Dane mi było w wieku wczesnoszkolnym ujeżdżanie łaciatej. Było to zabawne, lecz pośladkołomne doświadczenie. Mimo wszystko, polecam :)

Trzymając się tematu, wrzucam dumnego buhaja:






















I coś na obiadek. Kontrastowa przebitka wiekowa względem posta (yeah) - kawałek mówi o problemach dorosłych kobiet i nie krów, a kur domowych. Ahh, kontrast.

                                  ROSOŁEK !



+ deser od bloggerki, dzięki Hania! A bez czarnej owcy nie ma stada...




eat.in.peace.