O GASH. Za mną przerwa długa, szeroka i wysoka. Rekolekcje, czas zadumy i rozmyślań - after all, wegetacji niestety. Jednakże wegetacji bardzo przyjemnej. Łacina nazywa rekolekcje "zbieraniem na nowo". Czy w moim przypadku tak się stało? Wydaje mi się, że niespecjalnie, podobnie jak w innych. Nawiązując...moje zainteresowanie obeszło szerokim łukiem wybór nowego papieża (really??!!...so...what now...?). Ahh, ale jednak o tym wspomniałam. Nie daję się zatem wplątać we własną sieć i nie rozwinę tematu a podsumuję tym, że NIGDY
NIE KLĘKNĘ. Marysia, piątka!
A w dzisiejszym szkicowniku pojawi się pierwszy konkretny szkic, oto rodzi się istota bloga zawarta w jego nazwie. Woow. No, ale to za momencik.
Na początku nie tyle o zmartwieniach i smrodzie codziennym , co o smrodzie w ujęciu kreacyjnym. O smrodzie w modzie, czyli.....
......inspiracjach. Tych czasowych i stałych. Czy to nie one są powietrzem i wodą dla zmian, właściwego kształtowania się maluczecznieńczkiego człowieka?
To klapki na oczy lub różowe okulary. Ograniczenie w konsekwencji ślepej fascynacji lub WEE-FAJNESUPER pozytywne podejście do życia, hipisowskie komuny, w których życie ocieka wolną miłością. Utopijna twierdza gotowa pochłonąć każdego. Najzabawniejsi byli hipisi grający w piłkę nożną - mianowicie, nie chcąc urazić przeciwnika przewagą bramek, strzelali samobóje. Ah, miłość i równowaga. Funkcjonowanie komun kończyło się konfliktami, bo oczywistym jest, że w stadzie po dłuższym czasie nie ma już miejsca na spanie w jednym łóżku i dzielenie się dosłownie wszystkim. Znajdzie się ktoś, kto pewnego dnia przegra ze swoim władczym usposobieniem i weźmie górę, czym doprowadzi do ruiny pacyfistyczną ideologię swoich braci i sióstr. Logiczna konsekwencja. Drugą są nałogi, niekończące się sesje patrzenia się w sufit usiany barwnymi malowidłami pod wpływem różnorakich środków odurzających (kwas pod powiekę, pod języczek, generalnie tam, gdzie są śluzówki i substancja najszybciej - zaraz po zażyciu dożylnym - zacznie kolorować świat). Pragmatyzm odszedł do lamusa, a przecież pierwotnie zdawał się być jednym z filarów czystej idei, zaraz obok racjonalizmu. Tak czy inaczej, poświęcanie się konkretnej idei/osobie/idei w osobie całkowicie jeszcze nikomu chyba nie wyszło na dobre. Dystans to recepta. Uważam jednak, że w życiu najzwyczajniej trzeba popełniać błędy. Niee, nie drogie mamy (które i tak o istnieniu tego bloga pojęcia nie macie), nie sugeruję potrzeby kierowania się zasadą, że "wszystkiego trzeba w życiu spróbować", gdyż sama jej nie hołduję. Rzecz w tym, że doświadczenie jest dzieckiem błędu.
Naprawionego błędu. Racja, nie zawsze jednak da się go po prostu naprawić - wówczas starajmy się go taśmowo nie powtarzać (...jakie to proste!)
Z mamusi wypychają nas skurcze. Ból, ból, ból. Towarzyszy narodzinom wszystkiego co wielkie, a wielkim jest człowiek.
Nietzsche?
INSPIRACJE - po rozwlekłym wstępie zacznę od tak.
Zacznę po prostu, niekoniecznie od początku. Tak oto rozrywam perłowy naszyjnik osobistości.
PEREŁKA I: Agnieszka Chylińska
Dziś wstęp, kontynuacja w najbliższych dniach ze względu na obszerny prolog i konieczność nauki
LOL
Zaznaczam! Nie będzie tu żadnych szczegółowych notek biograficznych,
blah,
blah. Od tego są książki biograficzne i wikipedia.
Zaznaczam 2.! Chylińska, ale DO MOMENTU ROZWIĄZANIA ZESPOŁU "CHYLIŃSKA", bowiem
bardzo mnie zawiodła, stając się popową niszczycielką dobrego smaku w muzyce. Posiadanie przez Nią dzieci nie jest dla mnie wystarczającym wytłumaczeniem, szanuję jednak decyzję o "chęci zmiany", choć nie jestem pewna, czy ją rozumiem - była
dość radykalna :]
Aga żyje sobie już prawie 40 lat, jest szczęśliwą mamą - warto zauważyć, że siebie w roli matki widziała już dużo wcześniej. Naście lat temu w wywiadach często wspominała o dziecku, nie miała do bobasów jakiejkolwiek niezrozumiałej odrazy. Od gnębienia przez nauczycieli, niezrozumienia trygonometrii (no Aga, przecież to akurat jest całkiem proste xd) i pierwszego kumpla z klasy grającego na elektryku, do własnego zespołu
"Second Face",
następnie połączenia sił z Grześkiem Skawińskim i pozostałymi członkami zespołu
"Skywalker" powstała................... O.N.A. BURZA. Grzmot. EREKCJA. Powstanie. NOWOŚĆ. CudoCudeńko. Nie wiem, czy mam prawo tak opisywać to zjawisko, wypłynąwszy na świat w 1995? Miałam 8 lat, kiedy zakończyli współpracę, ale powiedzmy, że
MAM.
Z Agą popływam więcej w kolejnym poście. Postaram się zachować jako taką regularność. Proszę jednak o wyrozumiałość, życie zna różne przypadki.
zatem ostatnie westchnięcie....AHH
. I was born too late, mum ;c
i na prawo kolejny dowód.......

Smutek.
but rock on, people !